W wtorek od rana byłem w klinice wojskowej na terenie bazy. Od 9tej do 1030 bardzo ładna pani w stopniu Specialist i mózgu wielkości naboju 5.56mm starała się mnie zarejestrować, bo nie mogła znaleźć w kompie formularza dla badań na OCS. Ostatecznie z punktu widzenia medycznego odbyłem badania na 68W (medyk wojskowy), bo ma takie same wymagania, a formularz na 09S (OCS), nie istnieje. Army logic.
Najpierw poszło badanie krwi, wzięli próbkę krwi, wysłali do laboratorium oraz kazali nasikać do słoiczka na badania narkotykowe.
Potem było badanie wzroku bez i z okularami, potwierdzono moją wadę, oraz potwierdzono, że mam wzrok 20/20 (idealny) z okularami/soczewkami. Czyli good to go.
Kolejne to badanie słuchu, zapakowali mnie do dźwiękoszczelnego pudła, nałożyli słuchawki i dali coś a'la długopis na kablu z guzikiem który miałem naciskać jak usłyszałem dźwięk z słuchawek. z 25 minut stukałem w ten przycisk, wyszedłem dostałem wynik badań który mi nic nie mówił i poszedłem na główne badanie przez lekarza. Okazało się, że SPC J. który nadzorował w szpitalu moje papiery poszedł na lunch (1130-13), więc i ja poszedłem.
Jak wróciłem, najpierw jakiś spec-4 mi zmierzył ciśnienie krwi i następnie lekarz (wyglądał jak Amisz :) ), zrobił badanie.
Obejmowało ono tak istotne rzeczy jak zakres ruchu kończyn, postawa, stopy, oraz czy posiadam oba jądra.
Okazało się że jestem ogólnie zdrowy (katar się nie liczył), powiedział, że słuch też mam ok, jak i że mam oba jądra (najważniejsza wiadomość całego dnia :D). Dostałem stempelek w papiery i wio do biura.
Resztę dnia spędziłem wypełniając więcej papierków i oglądając w hotelu telewizję (Armed Forces Network).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz